Psychologia dla wszystkich, myśli o człowieku, ciekawe artykuły, strach przed nauką, nauczycielem, nieznanym

Forum psychologia dla wszystkich.


#1 2012-05-16 22:53:08

nauk

Administrator

Zarejestrowany: 2011-01-23
Posty: 45
Punktów :   

Małżeństwo razem, ale osobno

Małżeństwo razem, ale osobno
Kochają się, ale nie mieszkają razem. Nie zawsze z konieczności, często z wyboru. Dla wielu par to sposób na zachowanie namiętności. Zwykle jednak decyzja o życiu osobno wypływa z lęku przed bliskością.

Kiedyś życie razem, ale osobno wybierali artyści i intelektualiści. Tak mieszkali przez lata np. Simone de Beauvoir i Jean-Paul Sartre. Po dwóch stronach tej samej nowojorskiej ulicy żyli Woody Allen i Mia Farrow. W ich przypadku nie zakończyło się to happy endem. A jednak wciąż coraz więcej par decyduje się być razem, ale bez wspólnego mieszkania. Osoby, żyjące w związku pod dwoma różnymi dachami, nazywa się LAT-owcami (ang. Living Apart Together, czyli „żyjąc osobno razem”). Niektórzy wybierają taką drogę ze strachu przed zbytnią bliskością. Dla innych jest to paradoksalnie sposób na zachowanie bliskości i namiętności, której nie zabiją dyskusje o rozrzuconych skarpetkach. Coraz więcej par mieszka też osobno z przyczyn ekonomicznych: żona lepiej zarobi w Anglii, a mąż w Szwajcarii. Przyczyn i modeli LAT-owania jest bardzo wiele. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to styl życia coraz popularniejszy. Z najnowszych badań Marty Wasilewskiej wynika, że już co 10. para w Polsce przeżyła w ten sposób co najmniej pół roku, a 34 proc. dorosłych nie wyklucza zostania LAT-owcem w przyszłości. Przynajmniej na jakiś czas.
U rodziców wygodniej i taniej

Bycie w stałym związku i mieszkanie z rodzicami zawsze było przywilejem młodych ludzi. – Teraz do mojego gabinetu przychodzą matki załamane tym, że trzydziestoletni syn nie kwapi się do założenia rodziny, że córka nie chce się wyprowadzić albo domaga się kupienia jej domku pod Warszawą – mówi Dorota Szpak, terapeuta rodzinny. I nie jest to tylko polski problem. Z raportu, stworzonego przez demograf prof. Rossellę Palombę wynika, że już 70 proc. Włochów w wieku 20-34 lata mieszka z rodzicami. Ponad 20 lat temu było ich tylko 46 proc. Większość z tych osób pozostaje w stałym związku. Spotykają się z partnerami w czasie weekendu, wyjeżdżają razem na urlopy, czasami chodzą wspólnie na obiad. I robią plany na bliżej nieokreśloną przyszłość.
– Przed laty z rodzicami mieszkali przede wszystkim ci, których nie było stać na kupienie czy wynajęcie własnego mieszkania czy choćby pokoju na stancji – mówi Mario Mallaroni, psycholog z Mediolanu. – Obecnie czterech z pięciu mieszkających u rodziców młodych Włochów ma dobrą pracę i pensję, która bez problemu wystarczyłaby na samodzielne życie. Są to głównie dzieci z tzw. dobrych rodzin, którym nigdy w życiu niczego nie brakowało. Ci ludzie są przerażeni wizją gospodarowania pieniędzmi, odkładania, spłacania kredytu, decydowania, czy kupić samochód na raty, czy pojechać na wakacje – wyjaśnia Mallaroni. – Dziecko jawi im się jako kolejny uzurpator do ich dochodów, a więc nie biorą pod uwagę jego poczęcia. Oni po prostu nie widzą powodu, by zrezygnować z czegokolwiek. Mieszkają więc u rodziców, własną pensję mając na swoje wydatki, na obiady w drogich restauracjach i weekendy za miastem z narzeczoną czy narzeczonym – dodaje.
Jeszcze 10 lat temu młode kobiety zdecydowanie nalegały na ślub. W tej chwili im też już się nie spieszy. Wolą mieszkać z rodzicami, mieć pensję na kosmetyki i spędzać wieczory z przyjaciółkami. Zostają więc LAT-owcami.
Jak w filmie

Drugą, bardzo liczną grupą LAT-owców są osoby, które mieszkają same i nie zamierzają tego zmieniać. Według badań angielskiej agencji ForTwo, 40 proc. par mieszkających osobno, kiedyś przez pewien czas żyło wspólnie. Wśród najczęściej podawanych przyczyn przeprowadzki do dwóch osobnych mieszkań są wymieniane konflikty o codzienne sprawy, niezgodność charakterów, a także zanik namiętności.
– Nasi ankieterzy nieustannie słyszeli od LAT-owców, że mieszkanie osobno to najlepszy sposób na zachowanie romantycznego charakteru związku – mówi Ann Southfield, psycholog społeczny z agencji ForTwo. – Para nawet po 10 czy 20 latach wciąż spotyka się na randki, chodzi razem do kina, zaprasza się wzajemnie na weekend. Seks też jest odświętny, jak w pierwszych miesiącach znajomości.
Okazuje się, że nawet osoby, mające dzieci, wybierają takie życie. W Anglii 5 proc. wszystkich rodziców w stałym związku nie jest razem, w Szwecji – aż 8 proc. Dzieci albo są z jednym z rodziców (zwykle z matką), albo mieszkają u nich na zmianę, mając pokój w obu domach. Jest to możliwe, zwłaszcza gdy rodzice mają domy w tej samej miejscowości i dziecko może bez problemu chodzić do szkoły. – Według mnie wiele osób, mówiących o świeżości więzi, wspaniałym seksie i unikaniu konfliktów o brudne skarpetki, tak naprawdę po prostu boi się bliskości – komentuje tę sytuację Southfield. – Coraz częściej spotykam kobiety, które nie chcą pokazać się mężowi bez makijażu i mężczyzn, którzy wolą spać osobno, bo chrapią i się tego wstydzą. Nie chcemy przyznać się do słabości, wolimy pokazywać się w wersji „wyjściowej”, całymi latami. Kiedyś w chorobie czy smutku szukaliśmy drugiego człowieka, teraz wolimy zamknąć się sami w czterech ścianach.
Według psychologów, liczba LAT-owców wzrasta pod wpływem współczesnych książek, filmów i reklam. To one pokazują idealne, romantyczne związki bez kłótni o zmywanie naczyń, za to z seksem kilka razy dziennie. – Związki wyglądają tak tylko w pierwszych miesiącach – mówi Southfield. – Nie chcemy zgodzić się na przemijanie tej fazy. A najprostszym sposobem, by trwała ona przez całe życie, jest właśnie bycie LATowcem – dodaje.
Być kochanką, nie gosposią

Według Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych, już prawie 14 proc. niemieckich par mieszka osobno. I wcale nie są to studenci czy ludzie, którzy właśnie znaleźli pierwszą pracę i nie stać ich na wspólne mieszkanie. To przede wszystkim osoby po czterdziestce, które już mieszkały z partnerem przez wiele lat. Zwykle są po rozwodzie i nie mają ochoty na powtórkę ze stresującego pakowania, dzielenia majątku, a nawet zamieniania domu na dwa mniejsze po rozstaniu. Wiedzą doskonale, jakie niedogodności wiążą się ze wspólnym życiem. Po rozwodzie zakosztowały już życia w pojedynkę, wolności i niezależności. Teraz mają nowego partnera, ale nie zamierzają rezygnować z tego, co w samodzielności jest przyjemne.
– Miło jest obudzić się rano obok ukochanej osoby. Ale czasami miło jest też obudzić się samotnie – mówiła w lipcu tego roku dziennikowi „Die Welt” szefowa Goethe-Institut, Jutta Limbach. Ona i jej
mąż zajmują dwa osobne mieszkania. Od razu ustalili, że będzie je dzielić co najmniej 30 km. Są psycholodzy, którzy uważają taki układ za idealny, tak jak Niemiec Jurg Willi, który komentował w „Die Welt” wypowiedź Limbach: – Zaznajesz słodkich stron życia we dwoje. Gdy tylko na horyzoncie pojawi się prawdopodobieństwo kłótni, odsuwasz się, wracasz do swojego mieszkania. Pozwalasz partnerowi zachować niezależność. Wszystkie spotkania ustalacie w pełni świadomie i wykorzystujecie każdą minutę spędzaną razem. Miłość i seks w takim układzie przeżywane są znacznie intensywniej niż u par mieszkających pod jednym dachem.
Nie ma mowy o chodzeniu przy partnerze w szlafroku, na każde spotkanie trzeba się starannie przygotować. Nie wchodzi też w grę bycie dla męża gosposią, gotowanie, sprzątanie, pranie i prasowanie po powrocie z pracy.
– Wiele kobiet właśnie tego obawia się najbardziej – wyjaśnia Iwona Kuczyńska- Walczak, terapeuta rodzinny. – Miały to w swoim poprzednim związku i nie chcą przeżywać tego ponownie. Pracują przez osiem godzin dziennie, wieczorem chcą być adorowane, a nie zaganiane do garnków. A to gwarantuje im tylko związek z mężczyzną, który mieszka osobno.
Mąż w Anglii żona w Polsce

W 2005 r. w Wielkiej Brytanii osobno żyły dwa miliony par. Gdyby badacze z Oxford University powtórzyli te badania obecnie, wynik byłby znacznie wyższy. Oczywiście, jeśli wzięliby pod uwagę mieszkających w Anglii Polaków. Bo większość polskich LAT-owców to właśnie osoby, które żyją osobno ze względu na pracę. Mąż informatyk wyjeżdża do Anglii zarobić na dom, żona zostaje w Polsce z dziećmi. Lub ona jedzie do Irlandii, by pracować w tamtejszym szpitalu, a mąż polonista wciąż uczy dzieci w szkole w Warszawie czy Radomiu. Nie ma tu typowych dla innych LAT-owców motywacji, nie ma mowy o niezależności, świeżości więzi czy namiętnym weekendowym seksie. To najczęściej decyzja czysto ekonomiczna. A przynajmniej na taką wygląda na pierwszy rzut oka.
– Pary, które rozstają się po to, by jedno wyjechało do pracy, pozornie myślą przy podejmowaniu decyzji tylko o pieniądzach – mówi Magdalena Iwanowska, psycholog, pracująca od roku z Polakami w Wielkiej Brytanii. – Gdy jednak zaczyna się z nimi poważnie rozmawiać, okazuje się, że za decyzją kryje się w co najmniej połowie przypadków coś więcej, choć ludzie sobie tego nie uświadamiają. W Polsce nie ma przecież bezrobocia, nie ma prześladowań politycznych, nikt nie musi uciekać. Można zarabiać i tutaj na normalne życie. Tym bardziej że najczęściej wyjeżdżają ludzie z dobrym wykształceniem: informatycy, lekarze, inżynierowie. Jeśli para decyduje się na rozstanie na dwa czy trzy lata, często pieniądze są tylko pretekstem. Bo naprawdę chcą od siebie odpocząć, by zobaczyć, czy życie osobno nie będzie łatwiejsze niż we dwoje, by podjąć pewne decyzje.
Bywa, że decyzja o rozstaniu pojawia się niemal automatycznie, już po kilku tygodniach. Bo związek po prostu jest słaby. Ale zdarza się i tak, że dopiero życie na odległość uświadamia partnerom, jak wiele ich łączy i postanawiają walczyć o wspólną przyszłość.
Rozłąka nas nie złamie

Jest też inna grupa LAT-owców, rozstających się z powodu wyjazdu do pracy za granicę, czy choćby na drugi koniec Polski. To pary, które bez wahania mówią: „Nasz związek jest tak silny, że nic go nie złamie” i rozstają się na pół roku, rok, trzy lata. Aby zarobić na wspólną przyszłość: dom, najlepszą szkołę dla dzieci, podróż dookoła świata.
– Ci niepoprawni optymiści w ogóle nie myślą o niebezpieczeństwach – mówi Magdalena Iwanowska. – Wydaje im się, że przysięga małżeńska albo mała prywatna obietnica, którą sobie złożyli, to gwarancja, że będą zawsze razem. Naprawdę się kochają i uważają, że żadna odległość nie jest w stanie tego zmienić. Zresztą, jest XXI wiek, są przecież telefony, sms-y, skype, kamery internetowe. Problemem nie jest jednak brak kontaktu z partnerem, lecz to, że nie dzieli się z nim codzienności. Ma się innych znajomych, inne problemy. O kłótni z szefem rozmawia się z koleżanką czy kolegą z biura, o pękniętej rurze w domu z sąsiadem. Bo on może pomóc, a mąż, będący tysiące kilometrów stąd, raczej nie. – Kiedy spotykamy po latach koleżankę z liceum, często zauważamy, że nie mamy sobie już nic do powiedzenia. Bo łączą nas tylko wspomnienia, bo każda z nas rozwinęła się, ale w innym kierunku – wyjaśniała w wywiadzie dla BBC amerykańska psychoterapeutka Mary Bellinger. – Z małżeństwem, które nie widziało się przez rok czy dwa lata, jest podobnie. Nie rozwijają się jako para, każda osoba zaczyna mieć własne cele, plany, odkrywa w sobie nowe pasje, przeżywa swoje własne małe dramaty. I dostaje wsparcie od kogoś innego, nie od partnera. Nie chodzi nawet o to, że w takiej sytuacji łatwo o zdradę. Po prostu stopniowo najbliższa osoba staje się kimś, kogo nie rozumiemy i tak naprawdę nie znamy.
Bellinger uważa, że para, która chce przeżyć wspólnie całe życie, powinna mieszkać razem. Nawet jeśli oznacza to wzięcie kredytu na dom, zamiast zarobienia na niego w rok. Jej zdaniem, każdy miesiąc, spędzony osobno, to dla związku o 5 proc. mniejsze szanse na wspólną przyszłość.
– Rozstanie, nawet na kilka lat, nie musi oznaczać końca związku, wiele par to udowodniło – nie zgadza się z nią Magdalena Iwanowska. – Ale para musi zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw, które wiążą się z taką separacją. Pracować nad związkiem, pisać do siebie nie tylko SMS-y z krótkimi informacjami, ale też długie, szczere listy o swoich uczuciach, wątpliwościach, radościach i smutkach. Nie udawać na siłę kogoś, kto nie tęskni i nie przeżywa chwil zwątpienia. Rozmawiać. I spotykać się, kiedy tylko to możliwe. Bo żaden związek, nawet ten tradycyjny, nie jest dany raz na zawsze. I właśnie myślenie: „miłość mam, teraz mogę zająć się innymi sprawami” najczęściej stanowi dla związku poważne zagrożenie.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.mgz.pun.pl www.ekipa-amarena.pun.pl www.eti-freaks.pun.pl www.naszemiejsce.pun.pl www.fs2pl.pun.pl