Psychologia dla wszystkich, myśli o człowieku, ciekawe artykuły, strach przed nauką, nauczycielem, nieznanym

Coraz więcej jest osób, które zbierają certyfikaty, dyplomy i kwalifikacje. Trochę tak, jak słoniki albo gliniane wazoniki. „Bez względu na to, czy idę do lekarza, do kosmetyczki, czy do kawiarni, na ścianach wiszą dyplomy. Z kursów, konkursów, rozmaitych szkoleń – pisze Mary Anderson, angielska psycholog w swojej pracy »Dorośli studenci«. – Zamiast czytać leżące w poczekalni gazety, kręcę się od ściany do ściany i czytam te dyplomy. Mają mnie przekonać, że trafiłam do kogoś, komu mogę zaufać. To działa na podświadomość wielu osób. Zaczynają myśleć: Wszyscy wokół mają dyplomy, to ja też chyba muszę? Może moje życie byłoby lepsze, gdybym skończył jeszcze jakiś kurs?”. Nie chodzi tylko o awans w pracy. Wiele osób zapisuje się na kursy z dziedziny psychologii, rozwoju osobistego, uczą się asertywności albo rozwiązywania konfliktów, licząc, że pomoże im to ulepszyć swoje małżeństwo albo kontakty z przyjaciółmi.
Systematycznie zwiększa się też grupa ludzi, dla których kolejne kursy to tak naprawdę środek przeciwbólowy. Zapełniają sobie czas do granic możliwości czymś, co ma określony cel. Studia albo nauka języka wymagają systematycznej pracy, pozwalają zaplanować kolejne miesiące, skupić się na pracach zaliczeniowych, a potem egzaminach.
– To daje poczucie, że panujemy nad własnym życiem – mówi Marta Pawłowska, psycholog. – Mamy cel, wszystko jest pod kontrolą. Pozwala to nie myśleć o tym, że nasze małżeństwo od lat wygląda nie tak, jak powinno, a kariera tkwi w martwym punkcie. Zamiast się tym zająć zwracamy się w inną stronę, gdzie o sukces jest znacznie łatwiej.
Mary Anderson w „Dorosłych studentach” pisze też, że nowy kierunek studiów w przypadku kłopotów życiowych to rodzaj myślenia magicznego.